lut 11 2004

Bez ojca..


Komentarze: 1
Uświadomiono mi dzisiaj, że niedługo mogę zostać bez ojca,
którego dotąd i tak przy mnie nie było.

Rozwód - tak to zabrzmiało :(

Bez niego będzie Nam lepiej, tyle..
że nikt z nas nie zarabia w tym domu.. oprócz niego.
Finansowo jesteśmy zależni,
ale psychicznie oby jak najkrócej.

On chyba czeka tylko na moment, kiedy stanę się pełnoletnia.
I zapewne liczy, że po liceum nie będę kontynuować nauki,
bo wtedy nie musiałby płacić alimentów..

Jak ja go nienawidzę..
To się we mnie wzbiera.
Tylko miłość do mamy
powstrzymuje mnie od wykrzyczenia mu w twarz, tego co o Nim myślę.
Jest piepszonym sukinsynem,
który miał odwagę powiedzieć żonie i dzieciom,
że spłodził Nas z litości - bo mama chciała mieć dzieci.
Palant. Czemu właśnie On jest moim ojcem?
I do tego wszystkiego jest materialistą.
Żałuje własnym dzieciom na chociażby ubranie..

Czasami wstyd mi mówić albo nawet myśleć,
że to mój ojciec,
a jak z nim wychodze, to mam ochote się go wyprzeć!

NIENAWDZĘ GO! Tylko Szymona znów chciałbym mieć przy sobie.
Własnie w takich chwilach.. i w tych złych,
a w tych dobrych tym bardziej.

Potrzebuje Jego uścisku, Jego słów pocieszenia. Jego miłości.

ridiculous : :
11 lutego 2004, 21:34
Jesteśmyw podobnej sytuacji, podobne uczucia do podobnych ludzi... Jednak nic w życiu nie powtarza się dokładnie tak samo... I tak też jest w tym wypadku... Pozdrawiam, życzę siły.

Dodaj komentarz